O Dominiku

Witam, Dominikową rodzinę..

Nazywam się Beata Kak i jestem mamą 7 letniego Dominika.
Dominik tak jak każdy chłopiec w jego wieku uwielbia gry komputerowe, jazde na rowerze i zabawy na świeżym powietrzu a przede wszystkim wyprawy na ryby. Ja, mąż Paweł, Dominik i córcia Amelka - tworzymy rodzinkę o jakiej zawsze oboje marzyliśmy. Myśleliśmy, że mamy wszystko.. niestety nie mieliśmy racji. Nasze życie było spokoje i uporządkowane aż do października 2012.
19 październik 2012(piątek)
Dostaliśmy telefon ze szkoły, proszę przyjechać Dominik wymiotuje do kosza. Przez cały weekend Dominik miał bóle brzucha, głowy i wymioty. W poniedziałek byliśmy u lekarza, który stwierdził, że "mama panikuje" i przepisał Dominikowi ziółka. Przez długi czas bieganie po lekarzach i nic. Podejrzenie różnych chorób a to duża dawka karotenu w organizmie, albo mononukleoza, a może lamblia albo inne pasożyty              Lekarze nie byli w stanie nam pomóc i odradzali skierowanie do szpitala, (cytuje bo dzieciaka wam po kują  bo będą wymyślać różne choroby,  taki stres może źle wpłynąć na jego psychikę a  Dominik przecież  wygląda dobrze (krew, kał,mocz w normie) jest OK, nic tylko się cieszyć .
13 listopada 
Podjęliśmy decyzję, że jedziemy do szpitala. W tym czasie Dominik wymiotował cały dzień, miał silne bóle głowy i brzucha. Był odwodniony. Wylądowaliśmy w Szczecinie w Szpitalu Wojewódzkim. Po dwóch dniach lekarze chcieli wysłać nas do domu sugerując, że to na pewno na tle nerwowym. (3-tygodnie wymiotów i bólów głowy na tle nerwowym u 7-latka, to jakaś wierutna bzdura!!!
18 listopada 
W końcu po blisko miesiącu zlitowano się nad nami i wykonano rezonans magnetyczny. Od dłuższego czasu braliśmy pod uwagę, że to może być głowa, modliliśmy się aby było inaczej, niestety znaleźli coś. Tego dnia zaczęło się piekło na ziemi. W ciągu godziny przewieźli Dominia na Unię Lubelską na oddział onkologii dziecięcej. Operacja miała się odbyć 27 listopada jednak ze względu na pogarszający się stan Dominika przesunięto ją w trybie pilnym na 23.
23 listopada
O godzinie 12 mieliśmy niespodziewaną wizytę neurochirurga, który miał operować Dominika. Zapadła decyzja, że już tego dnia będą operować.. z jednej strony poczułam ulgę bo to czekanie i odliczanie czasu do operacji zabijało mnie a z drugiej chciałam zabrać Dominika choćby na koniec świata i ukryć, schować, ochronić.. Potem gorączkowe telefon do Pawła, że już Dominika powoli szykują do operacji. 0 13.50 jechaliśmy na salę operacyjną. Tam pomogłam Dominikowi położyć się na łóżku i usłyszałam słowa, które nadal dźwięczą mi w głowie.. "proszę pożegnać się z synem.."  Jak pożegnać się z ukochanym dzieckiem ze świadomością, że od tego momentu ważą się jego losy, że oddaje się jego życie w obce ręce?! Mogłam tylko go przytulić i powiedzieć, że bardzo go kocham!! Najtrudniejsze było odwrócić się i odejść.. Później pamiętam szybki telefon do Pawła żeby jechał powoli bo już nie zdąży, już nie zobaczy Dominika.. Operacja trwała 6 godzin. To najdłuższe i najkoszmarniejsze godziny mojego życia! Czas jakby stanął w miejscu. Nerwowe spoglądanie na zegarek potem na drzwi sali operacyjnej i modlitwa.. Na szczęście nie byłam już sama. Paweł był ze mną. W końcu drzwi otworzyły się..  Neurochirurg wyszedł do nas przekazać nam informację.. Guz został usunięty w całości!! Dominik dobrze zniósł  operację. Wtedy drzwi się uchyliły i zobaczyliśmy naszego aniołka.. spał.. był przewożony na OITM.  Dopiero następnego dnia pozwolono nam być z nim. Rurka w buzi, powieki zapuchnięte, mnóstwo rurek, które dawkowały leki i te monitory.. Baliśmy się podejść i dotknąć go, baliśmy się, że możemy niechcący coś odłączyć..   Mama

2 komentarze:

  1. http://www.wykop.pl/link/1388179/pomoc-dla-dominika-o-dominiku/

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowite jakie błędy popełniają lekarze w diagnozie, zwłaszcza jak dziecko tyle czasu wymiotuje i boli go główka!!!nie wyobrażam sobie jak ja zachowałabym się gdybym usłyszała, że moje dziecko jest tak poważnie chore.Bo sama mam synka troszkę młodszego.Bardzo wam współczuje ale trzeba wierzyć że wszystko się dobrze skończy, najważniejsze że ma was kochanych i oddanych rodziców i rodzinę!!! Jestem z wami i zaraz idę na pocztę wpłacić kilka złotych na waszą fundację. Buziaczki dla Dominika:) Karolina

    OdpowiedzUsuń